Tu jesteśmy
Jako, że to edycja jubileuszowa, zamykająca pętlę, to i pojawiają się "powtórki z rozrywki". Dzisiaj był to deszcz... I wiatr... A jak jest wiatr, to wiadomo - jest zimno. Bo jak jest ciepło, ale jest wiatr, to jest zimno. Oczywista prawda. Więc trochę zmokliśmy. I oczywiście było pod górę, jak to w górach. Ale coraz bardziej przekonujemy się, że Polska składa się tylko z gór, bo dzisiaj 100 km tylko się wspinaliśmy. Nie dajcie się zwieść, najwyższy szczyt to nie Mount Everest tylko podjazd do Nowego Sącza! Mamy też pierwszą awarię roweru, która była zbawienna, bo reszta ekipy wykorzystała czas na regeneracyjną drzemkę. A! I Krzysztof uruchomił ponownie swoje niebywałe zdolności nawigacyjne! Tak, objazdy kończyły się w szczerym polu...