VIII (pierwszy dzień dogrywki)

Nasze położenie Last dance na rowerach? Można. Kto śledzi nasza rowerową przygodę od jej początków wie, że przejechaliśmy Polskę wzdłuż i wszerz i na skosy też. Więc nie mając innych pomysłów, kilka lat temu postanowiliśmy przejechać ją dookoła. I dzisiaj zaczeliśmy ostatni etap, aby zamknąć tę niesamowita (zwłaszcza dla nas) historie. Uroczysty start odbył się o nieludzkiej godzinie 4:30 (RANO!) i ku zaskoczeniu wszystkich, prowadził praktycznie tylko po górach. Kto by się tego spodziewał startując w Bieszczadach... Jeszcze większym zaskoczeniem była nasza forma i to niestety nie na plus. Ale z wiarą w sercach pokonywaliśmy kolejne kilometry, mijając m.in. Baligród, gdzie na szczęście nie ma już Waltera, ale za to jest czołg i sympatyczny niedźwiedź. Po pierwszy dniu, śmiało można stwierdzić, że wstąpił w nas Duch Sanu i nim wypełnieni, ruszamy jutro dalej, oby przed siebie i na Zakopane!












Ruszyliśmy o 4:30.